Vintage zegarki Omega jak świeże bułeczki

Niedawno minęła pierwsza rocznica pewnego zabawnego wydarzenia w naszym zegarkowym vintage życiu. Otóż rok temu spędzaliśmy deszczowy listopadowy wieczór na kanapie w domu. I nagle wyświetliła mi się informacja, że trwają ostatnie godziny zgłoszeń na zimową edycję Targów Rzeczy Ładnych. Pomyślałam: spróbujmy i zgłośmy się z naszymi zegarkami, co nam szkodzi. Przemek był nieco sceptyczny. “Wiesz to duże targi, jedno z największych tego rodzaju wydarzeń w Polsce. Czy my tam pasujemy?” – powątpiewał. Mimo to wysłałam zgłoszenie. Jakież było nasze zdziwienie, gdy kilka tygodni później dostaliśmy wiadomość, że jesteśmy na liście wystawców. Z perspektywy czasu myślimy sobie, że byliśmy wtedy niezłymi naiwniakami. Ba! Na wspomnienie naszych pierwszych TRŁ nawet trochę się czerwienimy ze wstydu.

W życiu nie spodziewaliśmy się, że nasze stoisko będzie tak oblegane. To przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Bywały momenty, że ustawiały się do nas trzy rzędy klientów. Zachwytom nie było końca, ale też transakcjom, do których absolutnie nie byliśmy przygotowani. Serio – nie wiem, co my sobie myśleliśmy! Że nasze stoisko będzie jak gablota w muzeum? Ludzie przyjdą podziwiać vintage Omegi, powzdychają do nich i sobie pójdą?! Nie mieliśmy terminala płatniczego. Płatności odbywały się przede wszystkim gotówką. Wyobraźcie sobie ten napierający tłum, pragnący przymierzyć zegarki i nas próbujących przeliczyć pieniądze i nadążyć ze wszystkim. Korzystaliśmy też z płatności Blik i szybkich przelewów, ale i tu nie obyło się bez schodów. Okazało się bowiem, że większość osób ma narzucone limity (pochwalamy i nie dziwimy się – sami też mam). Możecie sobie jednak wyobrazić, do jakich scen dochodziło: tłum wokół, głośno, gorąco, a tu bank odmawia nagle płatności… Najbardziej jednak było nam głupio, że ani przez moment nie pomyśleliśmy, w co zapakujemy sprzedane egzemplarze zegarków. Kończyło się na tym, że zawijaliśmy je w folię bąbelkową. Tak, wiemy – co za wstyd 🫢.

To była dla nas niezła lekcja. Przyznajemy się bez bicia. Ale takie lekcje są potrzebne. Teraz mamy już terminal, estetyczne opakowania 😅. No i przede wszystkim mamy w ofercie damskie Omegi, a wśród nich ręcznie nakręcane modele Omega de Ville z lat 70., czy sporo młodsze Omega Constellation Manhattan. To właśnie podczas rozmów z osobami odwiedzającymi nasze stoisko na TRŁ dotarło do nas, że musimy mieć więcej damskich zegarków vintage.

PS. “Tłum wokół, głośno, gorąco, a tu bank odmawia nagle płatności…” – słowem sprostowania, bo brzmi to złowieszczo. Targi Rzeczy Ładnych to przede wszystkim miejsce fantastycznych spotkań! Mimo naszego nieprzygotowania odbyliśmy wówczas mnóstwo fantastycznych rozmów, poznaliśmy wiele osób, które wracały do nas nie tylko kupić zegarek, ale też przywitać się, zerknąć, co nowego mamy w gablotach, porozmawiać, zapytać o radę. I to nas właśnie napędza do działania. Dziękujemy!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Select your currency